środa, 11 lutego 2015

Rozdział 4

Kiedy wstałam była godzina 11.34. Obudziłam się. Pierwsza porażka z samego rana. Nie macie pojęcia jak bardzo chciałabym umrzeć. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z niej
Schowałam w kieszeń telefon i zeszłam na dół. Normalna osoba pewnie rzuciła by się do lodówki, ale nie ja. Ja nie jem. Nie chce jeść. Wole wymiotować z głodu ale nic nie zjem. Usiadłam na fotelu w salon i wpatrywałam się w ścianę przede mną. Po chwili dołączył do mnie Chris.
     * Hej mała, co jesz na śniadanie? - zapytał i uśmiechnął się do mnie ciepło 
     * Cześć duży, ja nie jem - odpowiedziałam słabo. Już nie raz się zdarzało że mdlałam z głodu ale nie przejmowałam się tym za bardzo. Właściwie nikt się tym nie przejmował. 
    * Ty chyba żartujesz, naleśniki czy może tosty? - zapytał śmiejąc się, pewnie ze mnie.
    * Wystarczy mi pół bułki, naprawdę, nie zmuszaj mnie. 
    * Milcz bo zawołam Jake. - chyba myślał że się przestraszę czy coś tam. Ale nie, ja jestem strasznie uparta. Jak czegoś nie chce to nie ma opcji że to zrobię. 
    * Jake! Justin! - krzyknął Chris. Po chwili zbiegli po schodach. Jake podszedł do mnie i przytulił mnie mocno, podnosząc mnie. 
    * Jezu mała ile ty ważysz? - zapytał Jake. podejrzliwie.
    * Za dużo, puść mnie - odpowiedziałam wyrywając się z jego objęć. Puścił mnie. a ja odeszłam od niego.
    * Justin pojedziesz z nią na zakupy, ja muszę jechać z Chrisem. Ok? - Justin pokiwał potwierdzająco głową. 
    * Ale ja nie chcę z nim jechać. - powiedziałam słabo. 
    * Dlaczego? Zrobił ci coś?! Bieber, chodź tu. - powiedział groźnie.
    * Nie, po prostu nie chce. - odpowiedziałam cicho.
    * Mała nie dyskutuj. - zaśmiał się cicho.
    * Mała to jest twoja pała - powiedziałam śmiejąc się pod nosem. On spojrzał na mnie. Chłopaki się zaczęli śmiać. 
     * Pożałujesz tego - odpowiedział po czym przerzucił mnie sobie przez ramię. 
     * Puść mnie idioto - krzyknęłam waląc w jego plecy pięściami. Nagle poczułam wodę, zimną wodę. Upuścił mnie do basenu. Debil.
      * Pomocy! Ratunku! Nie umiem pływać! - krzyknęłam. I zaczęłam się topić. Jake rzucił się do mnie i próbował mnie wyciągnąć. Kiedy już to zrobił stanęłam na krawędzi basenu i krzyknęłam 
      * Żartowałam debilu.- uciekłam do swojego pokoju i się przebrałam.
Nagle do moich drzwi ktoś zapukał.
      * Proszę - powiedziałam cicho. Do mojego pokoju wszedł Justin
      * Zbieraj się. Za chwilę jedziemy na zakupy. - powiedział obojętnie i spojrzał na mnie od niechcenia. 
      * Nigdzie z tobą nie jadę, i idź stąd. Chce zostać sama. Nie lituj się nade mną - odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy. On nagle do mnie podszedł i wystawił rękę tak jakby chciał mnie podnieść.Podałam mu rękę a on mnie podniósł. Położył ręce na mojej talii i zbliżył swoją twarz do mojej. Tak że dzieliło nas kilka milimetrów. On zamknął oczy i mało brakowało a by mnie pocałował, ale w miarę się ocknęłam. i odepchnęłam go od siebie. 
      * Co ty robisz? - zapytałam poważnie. Patrzałam na niego jak na debila. 
      * Prze...Przepraszam, myślałem że ty też tego chcesz. - powiedział zmieszany 
      * Wiesz co, lepiej nie myśl. Lepiej ci wyjdzie. Co masz na myśli mówiąc też? - zapytałam. 
      * Za 10 min. masz być na dole. - powiedział krótko i wyszedł. Nie miałam zamiaru z nim jechać. On mnie przerażał. Bałam się go. Te jego tatuaże. To w jaki sposób patrzał na mnie tymi oczami. Ze wściekłością, nienawiścią, obrzydzeniem. Właściwie wiem o co mu chodzi. Sama do siebie czuje wstręt. Przerasta  mnie ta sytuacja. Mam wszystkiego dość. Chciało mi się pić. Właściwie jeść, ale tak jak mówiłam wcześniej. Ja nie jem. Ostrożnie otworzyłam drzwi. Usłyszałam krzyki na dole :
      * Jake z nią jest źle, trzeba coś zrobić. - Powiedział chyba Justin. 
      * No i co z tego, mam ją w dupie. Niech sobie robi co chce. Trzymam ją tu tylko do pełnoletności, a potem niech wypierdala - Powiedział wściekły Jake. Te słowa zabolały mnie najbardziej. Powoli zeszłam na dół. Ujrzałam tam Jake i Justina. Nie wiem kiedy z moich oczu już wydobywały się łzy.
      *  To po co mnie wziąłeś z Domu Dziecka? Po co to wszystko było? Co? No powiedz! Albo wiesz co, nie mów nic, chyba już wystarczająco powiedziałeś. -  wychlipałam przez łzy po czym podeszłam do niego i uderzyłam go z otwartej ręki w twarz. Boże co się ze mną dzieje. Uciekłam na górę. Schowałam się w łazience. Wyciągnęłam z kosmetyczki moją ,,przyjaciółkę" i podciągnęłam rękaw. Znowu to zrobiłam. Chciałam umrzeć. 
      * Liliach! - zawołał Justin. Nie odzywałam się. Nie miałam nawet siły mu odpowiedzieć.
      * Lil. Wchodzę - to były ostatnie słowa jakie usłyszałam. Potem była już ciemność
                       Hej wam, nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, nie mam czasu, ani weny, spróbuje to nadrobić, papa <3

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 3

Kiedy Jake wypowiedział te słowa zrobiło mi cię ciepło i poczułam że chce żebym tu była. Zamknęłam drzwi od pokoju, położyłam walizkę obok łóżka i usiadłam na nim zachwycając się pokojem. Zauważyłam kolejne drzwi. Podeszłam do nich i delikatnie otworzyłam. Znajdowała się tam duża i ładnie urządzona łazienka . Wzięłam swoją walizkę i wyciągnęłam czystą bieliznę i udałam się do łazienki. Napuściłam sobie wody do wanny i powoli zaczęłam się rozbierać. Teraz było można zobaczyć moje blizny po cięciu się. Nienawidziłam swojego ciała. Próbowałam już 2 razy się zabić. Niestety zawsze mnie ktoś znalazł. umyłam się szybko i wytarłam ręcznikiem. Ubrałam się w bieliznę i poszłam do pokoju żeby wziąć ubrania. Ubrałam się szybko i po cichu zeszłam na dół. Strasznie chciało mi się pić. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej butelkę wody, odkręciłam ją i upiłam mały łyk. Poczułam na sobie czyjś wzrok,  powoli się odwróciłam i ujrzałam Justina. On wpatrywał się we mnie ze wściekłością.Wiedziałam o co chodzi, szybko schowałam ręce za plecami i spuściłam wzrok na dół.
    * Co ty kurwa masz na rękach? - wysyczał wpatrując się we mnie. Podszedł do mnie i chwycił mnie za ramie. Wyrwałam się się z jego uścisku i próbowałam go wyminąć, jednak uniemożliwiał mi to.
    * Co masz na ręce pytam - powtórzył i złapał moją rękę
    * Tniesz się - wyszeptał
    * Puść mnie - powiedziałam cicho. Jednak jego uścisk ani na moment nie zelżał.
    * Jake!! Szybko! Chodź tu! - zaczął wrzeszczeć Justin. Po chwili do kuchni wbiegł Jake z drugim chłopakiem którego nie zdążyłam poznać.
    * Zobacz co ona ma na ręce - powiedział a w jego głosie było słychać gniew. Jake przytulił mnie mocno do siebie i wyszeptał
    * Nigdy więcej tego nie zrobisz księżniczko
    * Puść mnie Jake - powiedziałam cicho i próbowałam wyrwać się z jego uścisku. Ale trzymał mnie tak mocno że ciężko mi było oddychać. Nienawidziłam jak ktoś mnie dotykał.
    * Zostaw mnie rozumiesz - wyrwałam się z jego ramion i odepchnęłam go od siebie. Nawet nie wiem kiedy z moich oczu zaczeły pomału wydobywać się łzy. Otarłam policzki wierzchem dłoni i pobiegłam na góre
    * Lili zaczekaj - krzyknął chłopak którego nie zdążyłam poznać. Wszedł do mojego pokoju zamykając drzwi.
    * Mam na imię Christian, ale mów mi Chris. - powiedział wpatrując się w moją rękę.
      * Dlaczego to robisz? - zapytał Chris po chwili milczenia, Ja odburknęłam ciche ,,bo tak''. Christian ani na moment nie opuścił wzroku ze mnie. Trochę mnie to krępowało, ale nie dałam tego poznać po sobie. Najlepiej było jak nikt o tym nie rozmawiał i był spokój. Tak jak w D.D. Czasami myślę o tym co by było gdyby ktoś mnie nie znalazł ten jeden raz kiedy próbowałam się zabić. 
      * Mówię do ciebie - powiedział Chris potrząsając mną. Mówiłam jak bardzo nienawidzę jak ktoś mnie dotyka? Ale uścisk  Chrisa był taki delikatny, jakby wiedział ze tego nie lubię, Nie wiem dlaczego to zrobiłam ale wtuliłam się w ramiona chłopaka. On z początku nie wiedział co się dzieje, ale po chwili odwzajemnił mój uścisk i mocno mnie przytulił. To było takie słodkie. 
     * Dziękuje - wyszeptałam cicho czując że po policzkach spływają mi łzy.  Chris to chyba poczuł bo wtulił się do mnie jeszcze bardziej. To było coś innego, bardzo mi się podobało. Kiedy mój uścisk powoli zaczął tracić na sile. Christian odsunął się ode mnie. 
     * Dlaczego to robisz Lili - powiedział cicho patrząc w moje oczy. 
     * Chris ty nic nie rozumiesz, nie mogę ci nic powiedzieć, przepraszam ale powinieneś juz wyjść - powiedziałam cicho szlochając.  
      * Nie płacz mała, wszystko będzie dobrze, obiecuje - Po wypowiedzeniu tych słów Chris opuścił mój pokój. Ja rzuciłam się na łóżko i wtuliłam się w poduszkę. Miałam jechać z Jakiem na zakupy, ale nie mam siły. Może jutro. Byłam strasznie zmęczona więc po chwili odpłynęłam.









         WITAM WAS. MAM NADZIEJĘ ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBA. PROSZĘ O KOMENTARZE. NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ MOŻE JUTRO ALBO ZA 2 DNI.  
<3333

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 2

  Kiedy wstałam spojrzałam na telefon. Szybko się obudziłam bo była godzina 10.00. Zerwałam się z łóżka na równe nogi. Ubrałam się w naszykowane wczoraj ubrania.
Lekko się pomalowałam, złapałam telefon i włożyłam go do kieszeni,wzięłam walizkę w dłoń pakując pidżamę. W tej chwili do mojego pokoju wpadł Pan Jeff (opiekun)
    * Lil ruszaj się, Twój kuzyn już czeka.- Powiedział beznamiętnie.
Wyminęłam go i udałam się na dół. Nie wiedziałam jak wygląda Jackson. On podszedł do mnie pierwszy. Uścisnął mnie lekko, nie odwzajemniłam tego. Wziął moją walizkę i udaliśmy się do samochodu. 
 Jackson nie odzywał się, był strasznie przystojny. Miał brązowe włosy, i śliczne brązowe oczy. Nie był ani trochę do mnie podobny. Jego skóra miała ciemny kolor. Ja byłam blada i wychudzona. W porównaniu z jego umięśnionym ciałem byłam taka krucha. Otworzył mi grzecznie drzwi do samochodu i wydukał ciche proszę. Ja się nie odzywałam.Wsiadłam do auta, po czym zamknęłam drzwi. Nie znałam go, nawet go nigdy nie widziałam. Bałam się go.Usadowiłam się wygodnie w siedzeniu i ostatni raz spojrzałam na Dom Dziecka. Po chwili Jackson ruszył. Oparłam głowę o szybę i oglądałam przemijające obrazy. Nie wiedziałam gdzie jedziemy, ale nie odzywałam się. Po chwili Jackson zapytał:
    * Dlaczego nic nie mówisz? - zapytał oschle 
    * Bo nie mam nic do powiedzenia - odpowiedziałam nie spuszczając wzroku z obrazu za oknem. Kątem oka zauważyłam jak zaciska mocniej rękę na kierownicy. Odwróciłam głowę z powrotem w stronę szyby wpatrując się w nią. Nagle auto się zatrzymało.
   * Wysiadaj - Powiedział Jackson otwierając mi drzwi od samochodu przed ogromnym domem.
   * To twój dom? - zapytałam oszołomiona widokiem. który mnie otacza. On tylko cicho się zaśmiał. Wyciągnęłam z bagażnika walizkę która po chwili została mi zabrana przez Jacksona. 
   * Oddaj mi ją - powiedziałam cicho wystawiając rękę w celu przejęcia walizki  
   * Przestań się mazać i chodź, pokaże ci twój nowy pokój. Jeżeli ci się nie spodoba to wybierzesz sobie inny - powiedział Jackson. Otwierając drzwi od swojego ogromnego domu. Przepuścił mnie pierwszą w drzwiach, po wejściu do domu ujrzałam piękny salon. 
    * Chodź pokaże ci twó....- nie dokończył Jackson kiedy do salonu wbiegło 2 chłopaków. 
    * Oh Jake niezła dupa, zamawiam po tobie - powiedział chłopak o brązowych oczach 
    * Zamknij ryj debilu, to moja kuzynka - wycedził przez zaciśnięte zęby, zaciskając pięści. Tamten od razu do mnie podszedł.
    *  Prze.. przepraszam, ja... ja nie wiedziałem, jestem Justin - powiedział wyciągając rękę w moim kierunku. Nie uścisnęłam jej. Schowałam się za Jakiem. On złapał mnie za rękę 
    * Chodź mała, pokaże ci twój pokój, a za godzinę pojedziemy na zakupy - powiedział ciepło się do mnie uśmiechając. 
    * Ale ja nic nie potrzebuje Jake - odpowiedziałam cicho. 
    * Ale ja się ciebie nie pytam - zaśmiał się - A teraz chodź pokaże ci pokój.- Poszliśmy na górę, otworzył przede mną pierwsze drzwi. To co tam zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Ten pokój był idealny. Zanim weszłam do pokoju  spojrzałam na Jacksona 
     * Witaj w domu mała - powiedział cicho po czym mnie przytulił  



                       Heeej koty. Mam nadzieje że rozdział się podoba? 

                                         czekam na komentarze <33
 
 



ROZDZIAŁ 1

Siedziałam wpatrując się pusto w okno, gdy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju w Domu Dziecka.
   * Proszę - krzyknęłam cicho i automatycznie odwróciłam się w stronę otwierających się drzwi.
  * Liliach musimy porozmawiać - powiedział mój opiekun smutnym głosem, po czym usiadł na brzegu ,,mojego,, łóżka, usiadłam obok niego czekając aż zacznie, najwyraźniej nie miał takiego zamiaru więc postanowiłam że ja to zrobię
  * Tak więc, co się stało Proszę Pana? - zapytałam mrucząc pod nosem. 
  * Zgłosił się do nas mężczyzna który podaje się za twojego kuzyna. Chciałby abyś u niego zamieszkała, to miłe z jego strony, więc pozostaje mi tylko pytanie czy tego chcesz. - powiedział cicho bawiąc się palcami
  * Kuzyn? Kim on jest? - zapytałam zdziwionym głosem 
  * Dokładnie to nie wiem, ale przedstawił mi się jako Jackson Black, powiedział że chciałby wziąć za ciebie odpowiedzialność, i się tobą opiekować. Z pozoru wydaje się miły ale proszę cię Lil uważaj na niego - powiedział zmartwionym głosem, było w nim słychać że się martwi. 
  * Dobrze Proszę Pana - Odpowiedziałam słabym głosem. Zszokowała mnie wiadomość że mam kuzyna o który wcale nie słyszałam.
  *  Jutro chce cię zabrać, więc przygotuj się na 10.30, będziesz nadal chodziła do szkoły, tylko że w Bostonie. Tam  mieszka twój kuzyn.
   * Dobrze Proszę Pana - odpowiedziałam szeptem  
On wstał i wyszedł, ja podeszłam do okna i wpatrywałam się pusto w szybę. Zastanawiając się kim jest Jackson. Może to dobry chłopak, nie znam go, okaże się jutro. Wzięłam do ręki telefon i napisałam do swojej przyjaciółki. 
   * Hej Tess wpadnij do mnie, muszę ci coś powiedzieć. <3*
Po chwili dostałam odpowiedź.
    *  Już lecę <3*
Wpadła do mojego pokoju jak poparzona.
   * Co się stało? - zapytała od razu, po czym usiadła na łóżku.
    * Słuchaj, bo przed chwilą był tu opiekun. Powiedział że jutro jadę do Bostonu. Mam jakiegoś kuzyna Jacksona. Nie znam go, boje się.- Powiedziałam na jednym wdechu. 
Przyjaciółka przytuliła mnie mocno i powiedziała cicho
   * Musisz jechać, to twoja szansa żeby się stąd wyrwać rozumiesz? Pomogę ci się spakować.- Wstała i schyliła się pod łóżko po walizkę, wyciągnęła ją i podeszła do mojej szafy. Ja wstałam i zaczęłam pakować ubrania do dość dużej walizki. Kiedy już skończyłam Tess wyszła bez słowa. Trochę mnie to zdziwiło, bo nigdy się tak nie zachowywała. Postawiłam walizkę obok łóżka zostawiając wcześniej pidżamę i ubrania na jutro. Udałam się do łazienki z czystą bielizną i pidżamą. Wzięłam kąpiel, i ubrałam się, poszłam do pokoju i położyłam się spać. 





                                         Hej wszystkim. Tak więc mamy 1 rozdział, jestem z niego  zadowolona, Zapraszam do komentowania <3





                                                           

sobota, 9 sierpnia 2014

PROLOG

Moje życie w jednej sekundzie przestało istnieć, nie miałam już po co żyć. 3 miesiące temu moi rodzice zginęli w wypadku. Mieszkałam z Babcią którą 3 dni temu pochowałam. I niech ktoś mi powie że życie jest piękne to nie będzie warty tego żebym chociaż na niego splunęła. Zostałam odesłana do tutejszego Domu Dziecka w którym nie chciałam przebywać. Nigdy nie chciałam się poddawać ale w tamtej chwili wszystko mnie przerosło.

BOHATEROWIE


Liliach (Lil) Black- 17 lat. Jej rodzice zginęli tragicznie w wypadku samochodowym.
Mieszka z Babcią, która umiera. Pozostaje sama, jednak dostaje wiadomość od swojego kuzyna którego nigdy nie widziała.



Justin Bieber - 19 lat. Pewny siebie, lubiący zabawy na jedną noc. Nie interesują go uczucia innych.  Jego najlepszy przyjaciel to Jackson Black. Należy do gangu Jacksona



Jackson Black - 21 lat. Ma swój gang ,,Black Rivers,,. Zaginiony kuzyn Lil.
Zły charakter, zabija bez skrupułów. Zaoferował pomoc swojej kuzynce z litości.



 Christian Beadles - 19 lat. Należy do gangu Jacksona. Wrażliwy chłopak, ludzie zastanawiają się co on ma wspólnego z gangiem ,,Black Riversów,,